poniedziałek, 5 listopada 2012

Loki według Anwen

... czyli zainspirowana moim włosowym guru, wypróbowałam na sobie sposób prezentowany TUTAJ.

Ale żeby nie zaczynać od środka baardzo skrótowo o moich włosach:
Kiedy byłam mała były druciasto proste i nie chciały się skręcać mimo usilnych starań mojej mamy :) Były także okropnie cienkie, tak więc mama zadecydowała - będą krótkie. Oj, jak zazdrościłam koleżanką w przedszkolu mającym długie warkocze.
Do komunii miałam włosy sięgające za ramiona, ale tydzień później wróciły do długości nazywanej kacapką.
Później rosły sobie spokojnie i nabrały niesamowitej tendencji do puszenia i w moje ręce dostała się prostownica i chemiczne farby do włosów i moja 'ukochana' czerń, którą nosiłam około roku farbując włosy co 2 miesiące.
W 2 gimnazjum wpadłam na kolejny genialny pomysł - z długości sporej jak dla mnie, bo włosy gdzieś do zapięcia stanika zmieniłam przy pomocy fryzjerki do takich przed ramiona i mocno wycieniowanych. Później zrównywałam cieniowanie i rozjaśniałam czerń (fryzjer i mocne rozjaśniacze, który zmyły czerń do średniej rudości - zły pomysł).
Rok temu udało mi się zrównać końce i do niedawna cieszyłam się włosami ok 40 cm równymi na całej długości. Fryzura była trochę przy ciężka więc kilka miesięcy pojawiła się grzywka, która teraz spokojnie sobie odrasta, a na głowę wróciły ciemne brązy (chcę wrócić do naturalnego koloru).
W międzyczasie porzuciłam prostownicę i polubiłam się z falami. Tak, moje włosy się falują :) Jednak tracę nadzieje na uzyskanie ładnego skrętu (może to przez to, że są zniszczone). Nie ważne co zrobię - mycie + odżywka czy olejowanie + mycie + wszelkiego rodzaju odżywianie i modelowanie, zawsze uzyskuję ten sam skręt. Ale dzięki wzmożonej pielęgnacji po rozczesaniu suchych włosów i lekkim wygładzeniu czymś nawilżającym otrzymuję ładne, delikatne fale i sporą objętość zamiast siana i armagedonu jak to było wcześniej :)
Na chwilę obecną włosy sięgają w porywach 50 cm (ehh szkoda że tylko te niedobitki, które muszę ściąć, ale lubię ta satysfakcję 50 cm)


O olejach kiedy indziej. Dziś loki na chusteczkach nawilżających.
Kiedy zobaczyłam zdjęcia Anwen zakochałam się w jej falach i zapragnęłam takich.

Niestety u mnie metoda się nie sprawdziła.
Pojawiły się sprężynki, czyli moje największe pragnienie włosowe, ale pod koniec dnia nie było już sprężynek tylko moje codzienne włosy. W dodatku przez mocniejszy skręt mocno straciłam na długości i czułam się trochę nieswojo.

Podsumowując, dla mnie gra nie warta świeczki, ale przynajmniej obyło się bez niszczenia włosów wysoką temperaturą.

A teraz kilka zdjęć:




moje zmaltretowane końcówki



6 komentarzy :

  1. Całkiem ładnie wyszło, tylko te końcóweczki takie niemrawe ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem ci, że ja ze swoimi włosami miałam to samo :) Z małą różnicą - moje włosy gdy byłam mała były dość gęste i (wydaje mi się) że grube.
    Ładnie wyglądają te loczki :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...