sobota, 17 września 2011

Maybelline Affinitone

Dziś obiecana recenzja podkładu. Piszę do was rzadko ale to wszystko spowodowane jest powrotem do szkoły i ogromną ilością nauki, na którą nie mam najmniejszej ochoty ("bo historia na bio-chemie jest najważniejsza..."). Ale dziś sobota więc mam zamiar coś naskrobać :)
Rano zaliczyłam wypad do rossmanna i kupiłam mini kosmetyki takie jak szampon, odżywka, żel pod prysznic i balsam w minaturkowych wersjach specjalnie na 3 lub 4 dniową wycieczkę w góry :) Ale nie o tym dziś. Tak jak w tytule, dziś recenzja podkładu, który kupiłam jeszcze w wakacje.


Kilka słow od producenta:
"Podkład o ultralekkiej, płynnej konsystencji zapewniającej równomierne pokrycie skóry. Pozwala jej oddychać nie zatykając porów. Dzięki zawartości witaminy E gwarantuje 8-godzinne nawilżenie.
Affinitone, w którym zastosowano technologię Shade True, zawiera delikatne mikro-sfery i perełki, które zapewniają idealne wykończenie makijażu i świeży wygląd.
Jest to pierwszy podkład z naturalnymi pigmentami koloru, które pokrywają niewielkie przebarwienia skóry i perfekcyjnie dopasowują się do jej odcienia oraz struktury." z wizaż.pl

Moje odczucia:
  Podkład ten od dłuższego już czasu kupuję moja siostra. Mnie zrażała jego super płynna konsystencja ale przełamałam się i bardzo się z tego cieszę :)
  W pewnym momencie pod koniec lata zauważyłam, że wszystkie moje podkłady są za jasne a te ciemniejsze starsznie słabo kryjące. Nie chciałam ich już dłużej mieszać wieć wybrałam się do rossmanna i kupiłam Maybelline. Kosztował około 26 zł. Po długich ocenach koloru zdecydowałam się na przed ostatni w stosunku do ciemności kolor. Odcień jest idealny
  Konsystencja jest bardzo płynna ale dość mocno kryjąca. Można z nim łatwo przesadzić a wtedy maska na twarzy gwarantowana. Ładnie wtapia się w skórę. Co do nawilżenia to nie jestem w stanie ocenić, ponieważ pod podkładu). Co do matu, to jest ale niewielki, ale w sumie producent go nie obiecuje. Ja mimo posiadania lekko mieszanej cery (mój nos lubi się świecić:)) skłaniam się bardziej ku satynowemu efektowi oraz wymagam ładnego ujednolicenia. Ten podkład spełnia moje oczekiwania. Jego minusem może być to, że o kilku godzinach zaczyna "pięknie" się ścierać przy najmniejszym dotknięciu twarzy ale jestem w stanie mu yo wybaczyć (wystarczy bibułka matująca i odrobinka pudru i wszystko znów jest piękne).
  Tak więc jest to podkład, który pozytywnie mnie zaskoczył i mam zamiar zaprzyjaźnić się z nim na dłużej. Szczerze polecam osobą, które nie dążą do całkowitego matu na twarzy, chcących uzyskać bardziej naturalny efekt lekkiej satyny (nie wiem czy to zdanie ma sens. Zagubiłam się we własnej logice :P ).

 Wiecznie brudna zakrętka :)



Kropelka na ręku

 Po lekkim rozsmarowaniu. Widać jego płynną konsystencję.

 Po całkowitym wsmarowaniu

 Moja twarz no-make up :)

Po rozprowadzeniu podkładu. Przepraszam za różnicę światła ale mam nadzieję, że widać efekt



A na koniec mój nowy nabytek, czyli.... KOMINEK :)



Chodził za mną od dawna, a dziś w końcu go kupiłam wraz z olejkiem truskawkowym :) Zapach ładny ale bardzo bardzo delikatny (choć wlałam jakieś 15 kropli zamiast 7 zalecanych przez producenta).

czwartek, 15 września 2011

Już niedługo

Piszę do was z samego rana, bo w innych porach dnia obecnie nie daje rady. Całkowicie wciągnął mnie świat szkarłupni, pierścienic, stawonogów i mięczaków.
Ale nie o tym teraz. Chce wam napisać o niedługo spodziewanych recenzjach.
A mianowicie mojego nowego nabytku, podkładu Maybelline Affinitone, korektora pod oczy, kremu FlosLek, czy nieszczęsnego Complexion Perfection, w którym dobiłam już do blachy, ale nadal nic sensownego na jego temat powiedzieć nie mogę. Myślę, że skrobnę też coś na temat kremu jakiego używam na dzień oraz o moich ukochanych eyelinerach.
I to tyle, chyba, że po drodze jeszcze jakiś kosmetyk znajdzie u mnie swój dom :)


sobota, 10 września 2011

Wróciłam !!!

Uffff... W końcu udało mi się powrócić :) Nie było mnie chyba z miesiąc i troszeczkę się już stęskniłam za pisaniem. A teraz się usprawiedliwie: na początek- rozpoczęcie roku szkolnego, które zniszczyło mój wakacyjny rozkład zajęć i rozproszyło. Później byłam chora i nie byłam w stanie nic sensownego wybazgrolić, a kiedy już się do tego zebrałam.... BUM. Laptop odmówił posłuszeństwa i przestał kontaktować ze światem :(
Ale dzięki uprzejmości mojego brata ( i pół godzinnym atakiem śmiechu i wyrzutem, że "tak to tylko ja potrafie coś zepsuć". Nie moja wina. Myślałam- 2 antywirusy = lepsza ochrona, ale teraz już wiem, że to tak nie działa:)) wróciłam tam gdzie chciałam być (nie wiem czy wszyscy się połapali w tym jakże krótkim zdaniu, ale tworzenia "chińskich autostrad" to moja specjalność).
Dzisiejsza notka (która tworze od rana z przerwami na tamowanie nosowych krwotoków) będzie miała taki trochę szkolny charakter, ponieważ chcę dziś pokazać moją szkolną kosmetyczkę :) A oto i ona:

 A  w środku:


 Proszę nie zwracać uwagi na moje okropnie pomalowane i połamane paznokcie i kawałek biurka oraz kabel od laptopa - nie mogłam tego ładnie uciąć, denerwowało mnie to, więc postanowiłam zostawić jak jest :)

A teraz to co trzymam w środku:
  • Paczka chusteczek - luzem w torbie zawszę noszę jeszcze dodatkową paczkę, te są do osuszania rąk poumyciu
  • Fenjal balsam do ciała - miniaturka 30ml, którą używam jako kremu do rąk
  • Tami chusteczki antybakteryjne - jeszcze nie użyłam ale na pewno się jeszcze przydadzą
  • Wellness Beauty - żel pod prysznic (miniaturka 50 ml). Mnie służy jako mydło do rąk (kto jeszcze zna problem braku jakiegokolwiek środka mycia rąk w szkole?).
  • Dettol żel antybakteryjny do rąk. Jestem ogromną fanką takich żeli, są dla mnie zbawieniem w miejscach gdzie nie mam możliwości umycia rąk. Ten jest średnio trafiony - oczyszcza tak jak każdy, ale nie przepadam za jego zapachem. Taki żel trzymam chyba w każdej torebce, a na zbliżającą się wycieczke w góry, zamierzam zaopatrzyć się w sporą buteleczkę z dozownikiem :)
  • Puder - w zależności od tego jaki nałożę rano, do kosmetyczki zabieram odpowiedni. Na zdjęciu akurat Creme Puff MF, który noszę ze sobą najczęściej
  • Gąbeczka do pudru
  • Tusz do rzęs - nie poprawiałam nigdy rzęs w szkole, ale noszę tak profilaktycznie :) Na zdjęciu noszony prawie zawsze colossal
  • \Błyszczyk/szminka - zabieram to czym aktualnie jestem umalowana. Na zdjęciu powiększający usta chyba z Eveline.
To już wszystko na dziś. Obiecuję, że kolejna notka pojawi się już niedługo, a ja zabieram się za komentowanie Waszych blogów :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...