Rano zaliczyłam wypad do rossmanna i kupiłam mini kosmetyki takie jak szampon, odżywka, żel pod prysznic i balsam w minaturkowych wersjach specjalnie na 3 lub 4 dniową wycieczkę w góry :) Ale nie o tym dziś. Tak jak w tytule, dziś recenzja podkładu, który kupiłam jeszcze w wakacje.
Kilka słow od producenta:
"Podkład o ultralekkiej, płynnej konsystencji zapewniającej równomierne pokrycie skóry. Pozwala jej oddychać nie zatykając porów. Dzięki zawartości witaminy E gwarantuje 8-godzinne nawilżenie.
Affinitone, w którym zastosowano technologię Shade True, zawiera delikatne mikro-sfery i perełki, które zapewniają idealne wykończenie makijażu i świeży wygląd.
Jest to pierwszy podkład z naturalnymi pigmentami koloru, które pokrywają niewielkie przebarwienia skóry i perfekcyjnie dopasowują się do jej odcienia oraz struktury." z wizaż.pl
Moje odczucia:
Podkład ten od dłuższego już czasu kupuję moja siostra. Mnie zrażała jego super płynna konsystencja ale przełamałam się i bardzo się z tego cieszę :)
W pewnym momencie pod koniec lata zauważyłam, że wszystkie moje podkłady są za jasne a te ciemniejsze starsznie słabo kryjące. Nie chciałam ich już dłużej mieszać wieć wybrałam się do rossmanna i kupiłam Maybelline. Kosztował około 26 zł. Po długich ocenach koloru zdecydowałam się na przed ostatni w stosunku do ciemności kolor. Odcień jest idealny
Konsystencja jest bardzo płynna ale dość mocno kryjąca. Można z nim łatwo przesadzić a wtedy maska na twarzy gwarantowana. Ładnie wtapia się w skórę. Co do nawilżenia to nie jestem w stanie ocenić, ponieważ pod podkładu). Co do matu, to jest ale niewielki, ale w sumie producent go nie obiecuje. Ja mimo posiadania lekko mieszanej cery (mój nos lubi się świecić:)) skłaniam się bardziej ku satynowemu efektowi oraz wymagam ładnego ujednolicenia. Ten podkład spełnia moje oczekiwania. Jego minusem może być to, że o kilku godzinach zaczyna "pięknie" się ścierać przy najmniejszym dotknięciu twarzy ale jestem w stanie mu yo wybaczyć (wystarczy bibułka matująca i odrobinka pudru i wszystko znów jest piękne).
Tak więc jest to podkład, który pozytywnie mnie zaskoczył i mam zamiar zaprzyjaźnić się z nim na dłużej. Szczerze polecam osobą, które nie dążą do całkowitego matu na twarzy, chcących uzyskać bardziej naturalny efekt lekkiej satyny (nie wiem czy to zdanie ma sens. Zagubiłam się we własnej logice :P ).
Wiecznie brudna zakrętka :)
Kropelka na ręku
Po lekkim rozsmarowaniu. Widać jego płynną konsystencję.
Po całkowitym wsmarowaniu
Moja twarz no-make up :)
Po rozprowadzeniu podkładu. Przepraszam za różnicę światła ale mam nadzieję, że widać efekt
A na koniec mój nowy nabytek, czyli.... KOMINEK :)
Chodził za mną od dawna, a dziś w końcu go kupiłam wraz z olejkiem truskawkowym :) Zapach ładny ale bardzo bardzo delikatny (choć wlałam jakieś 15 kropli zamiast 7 zalecanych przez producenta).
Ładnie wyglada na skórze, ale nie jestem fanka podkładów firmy Maybelline.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie kominki,. mam takiego grzybka ale nie wiem gdzie moge do niego kupić pachnacy olejek ;c
Lubie produkty Maybelline :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na rozdanie
http://ksiezycowyswiat.blogspot.com/2011/09/rozdanie.html
Ojej, a u mnie zupełnie odwrotnie! Nie cierpię tego podkładu... A również mam cerę tłustą. Polecam MaxFactor Xperience. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na >>rozdanie<<, do 30 września. Pozdrawiam. :)
U mnie tak samo nie lubie tego podkładu bardzo mi sie waży na twarzy :(
OdpowiedzUsuń