Plan jest prosty - nie kupować żadnych nowych lakierów, dopóki nie pokażę choć połowy z tych zalegających w szafce i czekających na recenzję (sztuk około 40).
Powód? Nie mam już miejsca w koszyczkach na nowości, a kolejny już się nie zmieści.
Rezultat? Od 2 miesięcy (prawie) nie kupiłam żadnej nowej buteleczki i mogę spokojnie rozwijać swoją nową manię - woski Yankee Candle.
Dziś lakier, który na swój debiut czekał prawie rok (!). Mowa o buteleczce z zestawu lakierów Color Club z TK Maxx. Trzech jego braci pokazywałam TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. Dziś przyszła kolej na czwarty kolor. Określiłabym go mianem kameleona. Dlaczego? W buteleczce wydaje się być atramentowy, przy pierwszej warstwie na paznokciach zamienia się w fiolet, a przy drugiej sprytnie udaje czerń.
Buteleczka standardowo zawiera 15 ml lakieru. Pędzelek jest długi, dość cienki i prosto ścięty. Wygodnie się nim operuje. Ogromnym minusem (w wypadku chyba większości ciemnych kolorów) jest zmywanie go z zalanych skórek. Istna katorga! W dodatku nie do końca chce zejść, dlatego też musicie wybaczyć mi moje niebieskie skórki - naprawdę mocno próbowałam się go pozbyć :) Ale przy okazji moich niedociągnięć możecie zobaczyć jak zamienia się z czarnego, poprzez fiolet na atramentowy kolor.
Dane techniczne:
Pędzelek: Długi, cienki,prosto ścięty
Konsystencja: Typowa, bezproblemowa w nakładaniu
Krycie: dwie średniej grubości warstwy dla pełnego krycia.
Największy plus lakierów Color Club? Połysk! Paznokcie wyglądają bajecznie pokryte jednolitą taflą koloru. Moim osobistym plusem była cena - za zestaw 7 sztuk zapłaciłam 18zł (dorwałam ostatnią sztukę podczas wyprzedaży).
sobota, 20 kwietnia 2013
środa, 17 kwietnia 2013
Aksamit na pazurkach, czyli velvet manicure dla skner :)
Witam Was po raz dwusetny!
Do Velvet Manicure od Ciate wzdychałam od dawna. Powodów do niekupienia było wiele: cena, dostępność, czy efekt po zetknięciu z wodą widziany na pazurkach Urban. Tyle kasy za coś co przetrwa do pierwszego kontaktu z wodą? To nie dla mnie. ALE, że efekt futerkowych paznokci bardzo mi się podobał, jakiś czas temu kliknęłam na ebay'u aksamit no-name za całe 5 zł (już w wysyłką!). Po miesiącu oczekiwana na paczkę, czas zabrać się za ozdabianie paznokci.
Ja aksamit nakładałam palcem (ten firmowy ma dozownik, więc nie trzeba się męczyć i kombinować). Mimo mojego braku zdolności manualnych, szło mi szybko i obyło się bez większych problemów. Jedyne szkody odniósł palec :)
Na tym etapie paznokcie wyglądały następująco:
A teraz do akcji wkracza miotełka - strzepujemy nią nadmiar aksamitu...
I voila!
I kilka zbliżeń:
Z perspektywy kilku dni noszenia muszę powiedzieć, że przetrwały kilka dni noszenia, kontakt z wodą (po wyschnięciu wróciły do stanu wyjściowego). Jedynie z czasem włókienka aksamitu odrywały się/odpadały/wypadały/znikały w niewyjaśnionych okolicznościach odsłaniając lakier. Spowodowane jest to tym, że nie są przykryte żadnych topem.
Ja efektem jestem zachwycona i chyba kupię więcej kolorów aksamitu :)
A jak Wam się podoba? I co sądzicie o całej idei aksamitnych paznokci?
Do Velvet Manicure od Ciate wzdychałam od dawna. Powodów do niekupienia było wiele: cena, dostępność, czy efekt po zetknięciu z wodą widziany na pazurkach Urban. Tyle kasy za coś co przetrwa do pierwszego kontaktu z wodą? To nie dla mnie. ALE, że efekt futerkowych paznokci bardzo mi się podobał, jakiś czas temu kliknęłam na ebay'u aksamit no-name za całe 5 zł (już w wysyłką!). Po miesiącu oczekiwana na paczkę, czas zabrać się za ozdabianie paznokci.
Czego użyłam?
- Top coat , który niestety nie załapał się na zdjęcia.
- Biały lakier bazowy - Wibo French Manicure nr 1 (naprawdę bardzo polubiłam się z tym lakierem)
- Aksamit (ja wybrałam kolor biały, choć na aukcji dostępne były wszystkie kolory tęczy)
- Miotełka do strzepywania nadmiaru aksamitu z paznokci
Jak wykonać?
Nic prostszego. Na początek top coat, a później dwie warstwy lakieru bazowego (dwie warstwy dają lepsze krycie, przez co nie widać ewentualnych niedociągnięć i braku wprawy w rozprowadzaniu aksamitu).
Następnie nakładamy aksamit na mokry jeszcze lakier. Jest to ważne, ponieważ włókienka muszą dobrze się przyczepić. Ja nakładałam je od razu po nałożeniu drugiej warstwy lakieru.
Ja aksamit nakładałam palcem (ten firmowy ma dozownik, więc nie trzeba się męczyć i kombinować). Mimo mojego braku zdolności manualnych, szło mi szybko i obyło się bez większych problemów. Jedyne szkody odniósł palec :)
Na tym etapie paznokcie wyglądały następująco:
A teraz do akcji wkracza miotełka - strzepujemy nią nadmiar aksamitu...
I voila!
I kilka zbliżeń:
Z perspektywy kilku dni noszenia muszę powiedzieć, że przetrwały kilka dni noszenia, kontakt z wodą (po wyschnięciu wróciły do stanu wyjściowego). Jedynie z czasem włókienka aksamitu odrywały się/odpadały/wypadały/znikały w niewyjaśnionych okolicznościach odsłaniając lakier. Spowodowane jest to tym, że nie są przykryte żadnych topem.
Ja efektem jestem zachwycona i chyba kupię więcej kolorów aksamitu :)
A jak Wam się podoba? I co sądzicie o całej idei aksamitnych paznokci?
niedziela, 14 kwietnia 2013
Wymiankowa dokładka + dyniowe paznokcie dnia
Zapraszam Was do obejrzenia przedmiotów na blogowej wyprzedaży, bo udało mi się dodać kilka nowości m.in (kolejny!) podkład/y oraz paletkę Inglota :)
A teraz przedstawiam kolejny lakier Essnce. Tym razem nr 119 Boho Chic, który nasuwa mi jedno skojarzenie - dynie!
Pojemność i cena:8ml, ok 6zł
Dostępność: Drogerie Natura
Pędzelek: Długi, spłaszczony i zaokrąglony
Konsystencja: dość gęsta przez zawarte w nim fleksy
Krycie: dwie warstwy
piątek, 12 kwietnia 2013
Colour Alike nr 460 w towarzystwie Flirtu i Zielonej Fantazji
Dziś przedstawiam Wam kolejny piękny brąz z mojej kolekcji. Kolor bardzo podobny jest do tego z Color Club [klik] jednak tamten wolę zdecydowanie bardziej.
Dane techniczne:
Pojemność: 8ml
Pędzelek: Standardowy, długi, cienki prosto ścięty
Konsystencja: Typowa.
Krycie: dwie średniej grubości warstwy dla pełnego krycia.
Przeplatanka na palcu serdecznym to 'dzieło' stworzone przy pomocy dwóch pięknych kolorów w kolekcji Wibo Gel Like - Flirtu od Amethyst oraz Zielonej Fantazji od Bernadetty.
Choć zdjęcia uwidoczniły mnóstwo niedociągnięć, to końcowy efekt i tak mi się podoba :)
wtorek, 9 kwietnia 2013
Catrice 420 Dirty Berry
Po prawie tygodniowej przerwie wracam wraz z nowym lakierowym ulubieńcem, którym jest lakier Catrice numer 420 o uroczej nazwie Dirty Berry. W cieniu to rozbielona jagódka z dodatkiem srebrnego i fioletowego shimmeru. W słońcu za to pokazuje cały swój urok, czyli (nieuchwytną na zdjęciach) tęczę.
Pojemność i cena:10ml, ok 10 zł (na promocji ok 8zł)
Dostępność: Drogerie Natura
Pędzelek: Długi, cienki, ścięty na półokrągło
Konsystencja: Typowa
Krycie: Jedna warstwa daje całkiem przyzwoity efekt, ale jak dla mnie 2 warstwy będą w sam raz.
To co muszę o nm wspomnieć to szybkość wysychania (jedna warstwa schnie momentalnie) i mega błyszczące wykończenie.
Na zdjęciach widzicie jedną warstwę solo na palcu wskazującym i dwie warstwy + seche vite na reszcie palców. Różnica jest praktycznie nieuchwytna!
Jednym słowem, zdecydowanie polecam!
Pojemność i cena:10ml, ok 10 zł (na promocji ok 8zł)
Dostępność: Drogerie Natura
Pędzelek: Długi, cienki, ścięty na półokrągło
Konsystencja: Typowa
Krycie: Jedna warstwa daje całkiem przyzwoity efekt, ale jak dla mnie 2 warstwy będą w sam raz.
To co muszę o nm wspomnieć to szybkość wysychania (jedna warstwa schnie momentalnie) i mega błyszczące wykończenie.
Na zdjęciach widzicie jedną warstwę solo na palcu wskazującym i dwie warstwy + seche vite na reszcie palców. Różnica jest praktycznie nieuchwytna!
Jednym słowem, zdecydowanie polecam!
ps.przepraszam za pokazywanie tak krzywych paznokci - nie mogę ostatnio dojść z nimi do ładu...
czwartek, 4 kwietnia 2013
O woskach Yankee Candle słów kilka
Mania na Yankee Candle panuje już od dawna. Kilka miesięcy temu dopadła i mnie. Choć moja kolekcja jest dość skromna, niekontrolowanie rozrasta się po każdym wejściu na allegro (woski zamawiam przez allegro, ponieważ za każdym razem,gdy zbieram się do zakupów na stronach zapachdomu, candleroom czy pracowniasnow nie ma części interesujących mnie zapachów).
Dziś o kilku woskach, które zdążyłam przetestować.
Mandarin Cranberry - to pierwszy wosk, który zapaliłam (nie licząc incydentu z Wedding Day - brrrrrr). Upatrywałam w nim faworyta, ale rzeczywistość okazała się słodka, bardzo słodka i bardzo płaska. Słodka żurawina i słodkie mandarynki. Jak dla mnie ciut za dużo słodyczy.
Fruit Fushion właśnie się pali. Kolejny słodki zapach, jednak podoba mi się o wiele bardziej ze względu na cytrusową nutkę. Ten wosk i Mandarin Cranberry (i jeszcze 2 inne + sampler) dorwałam na stoisku YC w Złotych Tarasach, które muszę przyznać było średnio zaopatrzone (w woski, świec nie oglądałam/wąchałam).
Garden Hideway - miał być faworytem kolejnego zamówienia. Miał być wiosenny, miały być konwalie, miały być kwiaty. A co jest? Trawa. Urocza trawa na łące, ale jednak spodziewałam się więcej.
Bahama Breeze - kliknięty w ostatnim momencie. Nie miałam co do niego wielkich oczekiwań. Otworzyłam i przepadłam! Czuję lato, morze i ananasy z leciutkim cytrusowym dodatkiem. Całkowicie orzeźwiający zapach idealny na upalne, letnie dni (które kiedyś w końcu nadejdą). Póki za oknem śnieg, ja stwarzam sobie lato w pokoju dzięki temu zapachowi, Mój zdecydowany faworyt i wosk, który na pewno kupię ponownie!
A na swoją kolej grzecznie czekają:
A w drodze do mnie są (powinny dotrzeć jutro)
Jakieś wasze typy i sugestie co wrzucić do kominka i na co zwrócić uwagę przy następnym zamówieniu? Bo sama zdecydować się nie umiem :)
Dziś o kilku woskach, które zdążyłam przetestować.
Mandarin Cranberry - to pierwszy wosk, który zapaliłam (nie licząc incydentu z Wedding Day - brrrrrr). Upatrywałam w nim faworyta, ale rzeczywistość okazała się słodka, bardzo słodka i bardzo płaska. Słodka żurawina i słodkie mandarynki. Jak dla mnie ciut za dużo słodyczy.
Fruit Fushion właśnie się pali. Kolejny słodki zapach, jednak podoba mi się o wiele bardziej ze względu na cytrusową nutkę. Ten wosk i Mandarin Cranberry (i jeszcze 2 inne + sampler) dorwałam na stoisku YC w Złotych Tarasach, które muszę przyznać było średnio zaopatrzone (w woski, świec nie oglądałam/wąchałam).
Garden Hideway - miał być faworytem kolejnego zamówienia. Miał być wiosenny, miały być konwalie, miały być kwiaty. A co jest? Trawa. Urocza trawa na łące, ale jednak spodziewałam się więcej.
Bahama Breeze - kliknięty w ostatnim momencie. Nie miałam co do niego wielkich oczekiwań. Otworzyłam i przepadłam! Czuję lato, morze i ananasy z leciutkim cytrusowym dodatkiem. Całkowicie orzeźwiający zapach idealny na upalne, letnie dni (które kiedyś w końcu nadejdą). Póki za oknem śnieg, ja stwarzam sobie lato w pokoju dzięki temu zapachowi, Mój zdecydowany faworyt i wosk, który na pewno kupię ponownie!
A na swoją kolej grzecznie czekają:
- Lemon Lavender
- Lilac Blossoms (czekam na wiosnę, żeby wczuć się w ten bez)
- Sicilian Lemon
- True Rose
A w drodze do mnie są (powinny dotrzeć jutro)
- Vanilla Cupcake
- Midnight Jasmine
- Midsummer's Night
- Baby Powder
- Loves Me Loves Me Not
- Pink Sands
Jakieś wasze typy i sugestie co wrzucić do kominka i na co zwrócić uwagę przy następnym zamówieniu? Bo sama zdecydować się nie umiem :)
wtorek, 2 kwietnia 2013
Ulubieńcy marca
Marzec zleciał mi mega szybko. Dopiero co się zaczynał, a już mamy kwiecień, więc najwyższa pora na ulubieńców. Tym razem niewiele produktów, ponieważ mój makijaż (jak i kosmetyczne zakupy) ograniczony był do minimum.
1. Beauty Blender. Kolejny miesiąc w którym różowe jajeczko towarzyszyło mi praktycznie codziennie.
2. Podkład mineralny BareFaced Beauty. Pisałam o nim TU i moje zdanie się nie zmieniło - genialny produkt.
3. Róż Revlon oraz Mineralny róż Anabelle Minerals. w kolorze Romantic Dwa bardzo delikatne, dziewczęce róże, które zamiennie gościły na mojej twarzy w marcu.
3. Tusz Maxxi Lash Flexi Hean.. Podbił moje serce od pierwszego użycia. Pełna recenzja już niebawem.
4. Żel do stylizacji brwi od Wibo. Chyba już na stałe zagościł w moim makijażu.
5. Lakier do ust Apocalips Rimmel w odcieniu Nude Eclipse. W ulubieńcach raczej na siłę, ponieważ to produkt,który testowałam w tym miesiącu, dlatego też najczęściej miałam go na ustach. Czy się polubiliśmy? O tym już wkrótce.
6. Pomadka MAC Fan Fare. Ładny, nienachalny kolor, choć nie grzeszy super trwałością.
I to już koniec ulubieńców. Macie któryś z tych produktów? Lubicie, a może bardzo Was rozczarował?
1. Beauty Blender. Kolejny miesiąc w którym różowe jajeczko towarzyszyło mi praktycznie codziennie.
2. Podkład mineralny BareFaced Beauty. Pisałam o nim TU i moje zdanie się nie zmieniło - genialny produkt.
3. Róż Revlon oraz Mineralny róż Anabelle Minerals. w kolorze Romantic Dwa bardzo delikatne, dziewczęce róże, które zamiennie gościły na mojej twarzy w marcu.
3. Tusz Maxxi Lash Flexi Hean.. Podbił moje serce od pierwszego użycia. Pełna recenzja już niebawem.
4. Żel do stylizacji brwi od Wibo. Chyba już na stałe zagościł w moim makijażu.
5. Lakier do ust Apocalips Rimmel w odcieniu Nude Eclipse. W ulubieńcach raczej na siłę, ponieważ to produkt,który testowałam w tym miesiącu, dlatego też najczęściej miałam go na ustach. Czy się polubiliśmy? O tym już wkrótce.
6. Pomadka MAC Fan Fare. Ładny, nienachalny kolor, choć nie grzeszy super trwałością.
I to już koniec ulubieńców. Macie któryś z tych produktów? Lubicie, a może bardzo Was rozczarował?
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)