piątek, 3 stycznia 2014

Seche Vite w nadmiarze, czyli topowa strefa zrzutu.

    Dziś mam dzień przesyłek, a od rana odwiedziło mnie już 4 kurierów i Pan Listonosz. Kosmetyczną część pokazywałam Wam z samego rana na Instagramie. Mogłyście tam zobaczyć coś, co na mojej wishliście widnieje już od bardzo dawna, a mianowicie dużą butlę ukochanego top coatu - Seche Vite.


    Pojemność szaleńcza jak na lakier, bo całe 118 mililitrów. A Seche jak to Seche, zbyt długo leżakować nie lubi. Dlatego też z częścią wypadałoby się pożegnać i znaleźć nowych właścicieli.
   Reguły są proste - prostym sposobem możecie nabyć odlewki Seche. Jako, że pustych (i czystych) buteleczek nie mam w nadmiarze dlatego też dostępnych jest kilka pojemności.

14 ml (standardowa pojemność Seche Vite) - 10zł
10 ml - 8zł
8 ml - 5zł (rezerwacja)
Możecie też kusić lakierami w ramach wymiany. 

(należy doliczyć koszty wysyłki poleconej: 6zł (eko) i 8zł (prio))

   Od razu zaznaczam, że Seche jest oryginalne, świeże, przechowywane było w zabezpieczonej butelce (odpieczętowanej dziś tj 3.01.2013) i rozlane zostanie przed wysłaniem, aby zachowało swą świeżość jak najdłużej.

Jeśli jesteście zainteresowane, proszę o wiadomość na mail herself_and_i.blogspot@poczta.onet.pl i podanie interesującej Was pojemności.

czwartek, 2 stycznia 2014

Sensique Fantasy Glitter, 215 Gingerbread Glace


   Są lakiery, które widzimy na sklepowej półce i od razu 'musimy' je mieć. Pomimo dwudziestu innych egzemplarzy czekających w swoim koszyczku na zrecenzowanie, nasz nowy nabytek ląduje na paznokciach bez kolejki. Bohater dzisiejszej notki zdecydowanie nie jest jednym z nich. Kupiony wieki temu (o czym świadczy powyższa data przydatności!) dopiero wczoraj zagościł na moich paznokciach, głównie z powodu dość ograniczonego wyboru - większość kolekcji spokojnie została w mieszkaniu 160km stąd. Pomalowałam nim paznokcie i przepadłam!


   Kolor opisałabym jako koralową czerwień z mnóstwem mieniących się złotych drobinek. Ciepła czerwień to zdecydowanie nie kolor, po który chętnie sięgam i to pewnie dlatego aż tyle czasu zwlekałam przed nałożeniem go na paznokcie.


   Buteleczka zawiera 7 ml lakieru - żelowej bazy z mnóstwem drobinek, przez które po wyschnięciu daje pół piaskowy efekt. Pędzelek jest dość mały i wąski, a aplikacja to sama przyjemność - nic się nie rozlewa, żadnych smug czy prześwitów (standardowe dwie warstwy). Całość pokryta topem Essence, jednak z Seche Vite efekt tafli byłby jeszcze bardziej widoczny.


   W naturalnym oświetlaniu (a raczej jego braku) wygląda spokojnie i stonowanie (jak na brokat). Dość intensywna czerwień ze złotą poświatą.


   Jednak kiedy dostanie choć odrobinę mocniejszego światła zaczyna się karnawał, z lakieru wydobywają się pomarańczowe nuty, a brokatowe drobinki pokazują cały swój potencjał.


Producent: Sensique 
Kolekcja: Fantasy Glitter
Odcień: 215 Gingerbread Glace
Formuła: Żelowa baza z brokatem (kryjąca)
Pojemność: 7ml
Pędzelek:standard mniejszych buteleczek, precyzyjny.
Konsystencja: Idealna w użytkowaniu, nawet przy skórkach.

   Mnie całkowicie oczarował. Uwielbiam łatwość z jaką mogę nałożyć go na płytkę i kolor, który pomimo swojej zmienność zawsze dobrze wygląda na moich paznokciach.

niedziela, 29 grudnia 2013

Mr. Penguin step by step


   Był już Pan Panda, więc teraz czas na pingwina. Pomysł, który na początku wydawał mi się banalnie prosty niestety odrobinę przerósł moje możliwości swoimi mikroskopijnymi detalami. Ale zacznijmy od początku

  1. Tradycyjnie zaczynamy od nałożenia top coat'u. (Sally Hansen Top&Base Coat)
  2. Nakładamy lakier bazowy. (Wibo Art liner nr 13)
  3. Czekamy około 10 minut, aby lakier bazowy zdążył wyschnąć
  4. Białym lakierem tworzymy 'brzuszek' naszego pingwina (Golden Rose nr 242)
Teraz czas na farbki akrylowe (możemy zastąpić je tradycyjnymi lakierami, jednak wtedy nie będziemy mieć możliwości poprawy ewentualnych niedociągnięć).

     5. Białą i czarną farbką tworzymy oczy pingwina
     6. Dodajemy zółty dzióbek
     7. Oraz łapki.


    
     8. Całość pokrywamy top coat'em.
     9. Podziwiamy efekt końcowy.


czwartek, 26 grudnia 2013

Szybkie rozdanie i Instagram



   Przez swoją dość długą nieobecność nie zdążyłam ze świątecznym rozdaniem, ale przecież prezenty lubimy dostawać przez cały rok. Dlatego też dziś macie szansę na zdobycie mini upominku, który dla Was przygotowałam.

Co możecie wygrać?
  1. Limitowany rozświetlacz Essence pochądzący z limitowanki Beauty Beats
  2. Szminkę Kobo w odcieniu 207 Deep Chestnut
  3. Trzy woski-niespodzianki Yankee Candle (Jakie? Jeszcze sama nie wiem)

Co zrobić, aby wziąć udział w losowaniu? 
  1. Być publicznym obserwatorem Herself&I 
  2. Zostawić komentarz pod postem rozdaniowym 

Jak zwiększyć swoje szanse na wygraną?
  1. Dodać Herself&I do swojej listy obserwowanych blogów (blogroll) + 3 losy
  2. Obserwować Herself&I na Instagramie +3losy
  3. Wspomnieć w swoim poście o rozdaniu i dodać link przekierowujący + 2 losy
  4. Dodać u siebie baner boczny z przekierowaniem + 1 los
  5. Stałe komentatorki widoczne w zakładce w dniu podliczania głosów +2 losy

 Zasady:

  1. Zgłaszamy się raz. Osoby zgłaszające się kilka razy zostaną wykluczone z udziału
  2. Zgłaszać mogą się jedynie osoby pełnoletnie
  3. Nagrodę wysyłam jedynie na terenie Polski
  4. Post zamieszczamy na stronie głównej bloga (zakładki rozdania/konkursy nie będą uznawane)  oraz w osobnym poście/pod notką niedotyczącą kilku rozdań jednocześnie (nie uznaję postów zbiorowych, w których autor wymienia kilka rozdań). W tym wypadku nie ma dyskwalifikacji, po prostu nie uznam dodatkowego losu.  
  5. Zwycięzca zostaje wybrany drogą losowania poprzez classtools.net
  6. Zwycięzca zostaje ogłoszony na blogu i ma 3 dni na skontaktowanie się ze mną (data zakończenia rozdania nie jest datą ogłoszenia wyników) 
  7. Jeśli zwycięzca się nie zgłosi wybieram kolejnego.
  8. Rozdanie trwa od dziś 26.12.2013 do 25.01.2014 do północy

Szablon:
Obserwuję jako:
Email:

Instagram: NIE/TAK
Notka o rozdaniu: NIE/TAK (link)
Blogroll: NIE/TAK (link)
Pasek boczny: TAK/NIE


Życzę wszystkim powodzenia!

..............................................................................................................................
 Jak mogliście już zauważyć, od bardzo niedawna herselfandi (czyli ja) funkcjonuje także na Instagramie. Ze względu na natłok obowiązków nie mogę pojawiać się na blogu tak często jakbym chciała, a ten gadżet pozwala mi na to, aby mimo braku większej treści i przekazu dawać znać, że Was nie opuszczam.

wtorek, 24 grudnia 2013

Red Xmas


    Czyli tym razem prosto, a efektownie. Jako baza posłużył mi krwistoczerwony lakier Sephora L03 pochodzący ze starej serii (nie wiem czy jest dostępny/jakie ma oznaczenie po zmianie opakowań).


    Na palcu serdecznym dodałam czerwone holo, które w sztucznym świetle dawało całkiem przyzwoity efekt. Całość tradycyjnie pokryta Seche Vite. Niestety w krótkim czasie powierzchnia niesamowicie się porysowała przez co całość prezentowała się dość niechlujnie. 



  

niedziela, 22 grudnia 2013

Produkty, które odmieniły oblicze moich włosów, część IV: Garnier Awokado i Masło Karite


   Po dłuższej przerwie czas na kolejny produkt, dzięki któremu zawdzięczam/łam stan moich włosów po ogromnej ilości eksperymentów z koloryzacją. Odżywka Garnier Ultra Doux Olejek z Awokado i Masło Karite na wizażu zbiera wiele, wiele pochwał i skuszona tak pozytywnymi opiniami wprost musiałam spróbować jej działania na moich włosach. 


  Produkt ten przeznaczony jest dla włosów suchych i zniszczonych, a producent gwarantuje nam łatwość rozczesywania i odżywienie bez obciążania. Włosy mają także stać się *niewiarygodnie* miękkie i błyszczące.


   Sama odżywka zamknięta jest w opakowaniu z miękkiego tworzywa zamykanym na zatrzask. Konsystencja jest gęsta, kremowa. Zapach określiłabym jako dość specyficzny, słodki, nienachalny, jednak wyczuwalny nawet następnego dnia po umyciu włosów.
   Swojego czasu nakładałam ją przy każdym myciu przed którym nakładałam olej Khadi *klik* na dosłownie kilka minut jednocześnie rozczesując włosy przy pomocy TT. Muszę przyznać, że moje włosy pokochały taką mieszankę. Były widocznie nawilżone, mega miękkie, a fale sprężyste. Obciążenia brak. Błyszczenia bez użycia prostownicy niestety też.


   Przy regularnym stosowaniu wraz z olejowaniem włosy wyglądały cudownie, jednak przez ostatni miesiąc mocno je zaniedbałam, a w dodatku na mojej głowie zagościło ombre, co w połączeniu dało efekt delikatnego przesuszenia i zmatowienia. Niemniej jednak zapowiadam poprawę, a w ponownej walce o piękne, błyszczące i długie włosy nadal będzie towarzyszyć mi ta właśnie odżywka, która w obecnym momencie jest moim zdecydowanym KWC. 

Dla ciekawskich skład
Producent: Garnier
Nazwa: Odżywka pielęgnacyjna olejek z awokado i masło karite
Pojemność: 200ml
Cena: ok. 10zł
Dostępność: praktycznie każdy sklep kosmetyczny

sobota, 2 listopada 2013

Szminkowe odkrycie roku: Inglot Freedom System Lipsticks


   Szminka idealna. Temat rzeka, każdy szuka, niektórzy znajdują. Każdy kto mnie zna wie, że mam ogromnego hopla na punkcie pomadek i moja kolekcja systematycznie się powiększa. Tej idealnej formuły szukam już od wielu lat, a warunki nie są zbyt wygórowane: mój ideał ma być kremowy, dobrze się nakładać i nie zjadać po 2 godzinach. Nic szczególnego prawda? Przez moje ręce (a raczej usta) przewinęło się mnóstwo pomadek, jedne lepsze, drugie gorsze, ale żadna nie spełniła tych oczekiwań. Zawiodły szafowe marki popularnych drogerii, zawiódł MAC (formuła cremesheen). Wszystkie wymagane elementy znalazłam w pomadce Bobbi Brown (do recenzji której zbieram się już rok!), jednak cena nie zachęca do kolorystycznych eksperymentów.
   Któregoś dnia podczas wizyty w Inglocie natrafiłam na ich pomadkowe wkłady z ówcześnie najnowszej kolekcji Color Play. Z gamy 10 dość fantazyjnych kolorów wybrałam najbardziej dzienny róż o numerze 69, który został mi także nałożony na usta. Po jakiś 2-3 godzinach zakupów wracam do domu, patrzę w lustro i... Nadal mam kolor na ustach! I to nie byle jaki, w pół zjedzony róz, tylko intensywną, matową fuksję!
   Tym sposobem natrafiłam na genialne szminki w jeszcze genialniejszej cenie (10-12zł sztuka). W ciągu ostatniego miesiąca moja kolekcja poszerzyła się o 4 nowe odcienie (tak kończy się codzienne mijanie trzech salonów Inglot).

   Wkłady możemy dostać w dwóch formał - kółko(10zł) i kwadrat (12zł), choć okrągłe wkłady są obecnie w fazie wycofywania. Wkłady pomadek tak jak i zresztą cieni dostępne są w systemie freedom, czyli kupujemy pan'y i komponujemy z nich własne palety. Ceny palet wachają się od 10-20zł w zależności na ich wielkość (czy będzie to paleta na wkład pojedynczy czy popularna 'dziesiątka'). Moje szminki obecnie zajmują 'piątkę' starego typu - czarna, matowa paleta z odchylanym wieczkiem i lusterkiem w środku, obecnie już nie do kupienia, ponieważ zastąpiono je dość topornymi (moim zdaniem) paletami z magnetycznym wieczkiem.

   Forma wkładu nie jest najbardziej higieniczną opcją i zdecydowanie wymaga nakładania przy pomocy pędzelka. U mnie sprawdza się ten otrzymany w jednym z Wibo BOX'ów - ma skuwkę, więc bezproblemowo mogę wrzucić go do torebki razem z paletką.

   W swojej kolekcji posiadam jedynie wkłady kremowe, więc całą swoją wiedzę i odczucia opieram o tą formułę. Każdy kolor nakłada się bardzo łatwo, są niezwykle kremowe. Niewielka ilość daje pełne krycie, a kolor podczas noszenia z w pełni kremowego 'zjada się' do pół-matu. Na ustach bezproblemowo wytrzymuje około 5 godzin bez jedzenia i picia, ale nawet po posiłku dzielnie się trzyma i wymaga jedynie niewielkich poprawek.

  
   Numerek 06 to dosyć typowy odcień nude ze sporą domieszką różu. Choć zdecydowanie najlepiej czuję się w intensywnych kolorach jest on miłą odmianą, a w dodatku bardzo pozytywnie zaskoczył mnie swoją trwałością. Na moich ustach utrzymał się przez 4 godziny nie tracąc wiele ze swojej intensywności. Jak na taki delikatny, jasny odcień to bardzo, ale to bardzo dobry wynik!

   
    Kolor ten pochodzi z dość szalonej kolekcji Color Play (żółtka/zielona pomadka? Czemu nie!) i ma inną formułę, Jest odrobinę bardziej tępy niż pozostałe i czasem potrafi przesuszyć moje usta. Jednak jego intensywność jest imponująca. Trzyma się od rana do wieczora (nawet 10 godzin, przy czym traci odrobinę ze swojej intensywności i delikatnie 'zjada się' ze środka ust), a na koniec trzeba się jeszcze przyłożyć, aby się go pozbyć. Kolor to dość cukierkowa fuksja wobec której nie da się przejść obojętnie!


   Mój najnowszy nabytek. Pod numerem 83 kryje się dość nietypowy kolor, który określiłabym jako ciepłą czerwień z niewielkim dodatkiem fuksji. Trwałości nie miałam jeszcze okazji do końca sprawdzić, ale z pierwszych testów wyszedł obronną ręką.


   Na ten kolor zostałam namówiona z Inglocie po moim sprecyzowaniu czego szukam ("ciemny, ale nie za ciemny, może coś z fioletem? Ale, żeby nie był zbyt fioletowy") i w żadnym wypadku decyzji nie żałuję, ponieważ to strzał w dziesiątkę! Ciemna wiśnia o całkowicie bezozdobnikowy formule to mój hit jesieni.


   Całkowicie spontaniczna decyzja motywowana tym, że nie mam nic fioletowego. Kolor - niewypał i chyba nigdy nie zdecyduję się nałożyć go solo. Całkiem nieźle sprawdza się jednak wymieszany z lekkimi różami dając dość niecodzienną ale całkowicie "moją" kompozycję.


   Podsumowując, szminkowe wkłady Inglota są zdecydowanie warte uwagi i szczerze polecam się z nimi zapoznać. Kupując wkład nie ryzykujecie wiele, a możecie znaleźć naprawdę genialne mazidło.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...