poniedziałek, 29 kwietnia 2013

wiosenny przegląd obuwia

Modowych wpisów ani outfit'ów u mnie nie znajdziecie, jestem zdecydowanie kosmetyczna i to właśnie na kosmetyki przepuszczam cały swój fundusz. Ale te z Was, które są ze mną od początku mogły zauważyć, że kocham buty. Nie kupuję ich nagminnie, ale kiedy znajdę model, który wpadnie mi w oko nie potrafię przejść obojętnie. Szpilek posiadam sporą ilość jak na kogoś kto nakłada je tylko na jakieś okazję.

"Nieważne, że będą tylko leżeć w pudełku, skoro będą moje!"

Dziś będzie właśnie o butach, a mianowicie o tych, które będą mi towarzyszyć przez sezon letni, ot tak, na codzień.

Numer jeden:

Obecnie chyba moja ulubiona para. Nazwałabym je połączeniem klasycznych, czarnych, zamszowych szpilek z lordsami. Tył buta ozdobiony jest srebrnymi niby-ćwiekami. Mimo swojej wysokości są mega wygodne i mogłabym w nich chodzić całe dnie. Pochodzą z New Look'a (chyba nigdy nie wyszłam z tego sklepu z pustymi rękoma).


Numer dwa:
Kolejna ukochana para,która towarzyszy mi już od zeszłego sezonu. Zamszowe, sznurowane czarne koturny bez palca z motywem panterki. Uwielbiam je za ich wygodę, stabilność i za to, że nie obcierają. Buty ideał, które kupiłam z DeeZee. Dłuższą relację możecie przeczytać w TYM poście.

Numer trzy:

Kolejne czarne koturny z DeeZee i znów panterka. Te są zdecydowanie mniej wygodne i stabilne. Męczą mi nogi, ale czego się nie robi dla pięknych butów, które przyciągają uwagę przechodni/przechodniów :) Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać dlaczego mam tyle zamszowych butów, skoro nienawidzę ich czyścić...

Numer cztery:
Chyba ktoś ma zboczenie na buty w panterkę :) Kupiłam pod wpływem impulsu i tego, że były tanie. Kolejne 12-centymetrowce tym razem pochodzące z New Look'a. Wiele na ich temat się nie wypowiem, bo założyłam je tylko raz i to na chwilę.

Numer pięć:
New Look po raz trzeci w tym zestawieniu. Morelowe balerinki na dwunastocentymetrowym koturnie w drewnianym motywie to zeszłoroczny zakup. Nawet je lubię, ale zdecydowanie nie są to pierwsze buty po jakie sięgam.

Numer sześć:
Bo nie samymi obcasami człowiek żyje. Czarne niby-skórzane creepersy z DeeZee utwierdziły mnie w przekonaniu, że płaskie buty to jednak nie moja bajka. Nie zakładam ich często, ponieważ mają tą samą wadę co reszta płaskich, krytych butów - obcierają. Podejmę napewno kolejne próby ich oswojenia, ale zdecydowanie wolę obcasy.

Numer siedem i osiem:

Balerinki bardzo lubię, są wygodne i nie muszę uważać na rozkopane chodniki. Tego typu buty zużywam w tempie ekspresowym i co roku dokupuję nowe na miejsce tych, które trzeba wyrzucić. Na zdjęciu dwie pary, ale gdzieś w otchłani szafek leży nowy zamszowy (znowu!) zakup z New Look.

I to tyle butów codziennych. Któreś wpadły Wam w oko?

niedziela, 28 kwietnia 2013

Podsumowanie miesiąca - Yankee Candle



 Na początek się wytłumaczę. Nie zniknęłam tak sobie bez powodu. Ja cały czas byłam i kleciłam tego posta, a trwało to tyle czasu, ponieważ Blogger postanowił się zbuntować i zaniechał dodawania zdjęć... Czy ktoś jeszcze ma ten problem?


O woskach Yankee Candle słyszał już chyba każdy. Moja mania na dobre rozwinęła się właśnie w kwietniu. Prawie codziennie wrzucam coś zapachowego do kominka. Nie przetestowałam jeszcze wielu zapachów i nie umiem ich tak pięknie opisywać jak niektóre z Was, ale będę próbować.

W tym miesiącu listonosz odwiedził mnie kilka razy i przyniósł przesyłki z kilku sklepów z asortymentem Yankee Candle.

Zamówienie z Świat Zapachów. Skorzystałam wraz z przyjaciółką z promocji 10za8 i tym sposobem moja kolekcja poszerzyła się o zapachy takie jak:
  • Beach Wood
  • Sweet Strawberry
  • Lady Pink Slipper
  • Clean Cotton
  • Sun&Sand
  • Bahama Breeze (na zapas)
  • Coastal Waters
 W prezencie od Martyny dostałam Soft Blanket (dziękuję :* Ale i tak się zemszczę!)

Sklep Świat Zapachów szczerze Wam polecam! Mają fajne promocje, miłą i kompetentną obsługę. Aż chce się tam wracać! Do zamówienia dostałam zapałki i voucher do Answer.com na 100zł przy zakupach na 300 zł
Ktoś go chce? Bo ja raczej nie skorzystam :) ważny do 30.06.2013



Następne zamówienie pochodzi z ChocoBath. Tym razem skusiłam się na sześć tart:
  • Loves Me, Loves Me Not
  • Vanilla Cupcake (numer 1 wśród całej kolekcji!)
  • Midsummer's Night
  • Pink Sands
  • Midnight Jasmine
  • Baby Powder (z rekomendacji  Amethyst)
Przesyłka dotarła do mnie ekspresowo, była dobrze zapakowana, ogółem same plusy. Na zamówienie z ChocoBath zdecydowałam się ostatnio ponownie i teraz czekam na kolejną przesyłkę (nie, prawie nie dla mnie. Kupiłam kilka wosków jako prezent. Dla siebie kliknęłam skromną jedną sztukę:)



 Nowości Q2 już u mnie, czyli zamówienie z allegro u sprzedawcy HomeDelight Tym razem wybrałam:
  • Honey Blossom
  • Summer Scoop (killer proszę państwa. Killer o zapachu cukierków Alpenliebe)
  • Fireside Treats
  • Waikiki Melon
  • Fluffy Towels
Żałuję, że nie dotarł jeszcze do nas ananas w formie wosku. Po miłych doświadczeniach z Bahama Breeze myślę, że ten zapach także powinien mi się spodobać. Teraz zostaje tylko na niego zapolować :)

 Ufff to już ostatnie zamówienie. Tym razem Pracownia Snów. Zamówiłam pięć wosków:
  • Sparkling Lemon
  • Vanilla Lime
  • Red Velvet
  • Pink Dragon Fruit
  • Black Cherry
Tym razem trochę ponarzekam. Na co? Na wysyłkę.
Wiem, że czas dostarczenia nie jest zależny od sklepu.
Rozumiem, że nie zostaje ona wysłana tak szybko jak przez allegro (czas na zaksięgowania, pakowanie, itp)
Ale nie lubię jednej rzeczy: okłamywania klientów

Zamówienie opłacone w sobotę, podana i opłacona opcja priorytet. Zaksięgowane we wtorek. Przygotowane do wysyłki w środę rano. Wysłane w środę popołudniu (17.04) . Czekam. W piątek nie przyszła, w poniedziałek też nie, więc naskrobałam wiadomość. Odzewu brak. Paczka przyszła w czwartek (25.04).
Wszystko byłoby ok, zrzuciłabym winę na Pocztę, gdyby nie jeden malutki szczegół. Stempel wysyłkowy (nie mam pojęcia jak on się fachowo nazywa) z datą z poniedziałku (22.04).
Witki opadają.
Czy naprawdę nie prościej byłoby napisać "Przepraszam wysyłka się opóźniła, dopiero dziś została wysłana" jako odpowiedź na moją wiadomość? Albo chociaż nie przesyłać mi wiadomości o wysyłce, skoro jej nie wysłali?

A już niedługo spodziewajcie się moich zapachowych opisów, bo sporą część wosków zdążyłam już przetestować.

środa, 24 kwietnia 2013

Orange & Vintage

Czyli kolejny post pazurkowy. W najbliższym czasie spodziewajcie się zaległych recenzji tuszu i podkładu Hean oraz dłuższego postu (lub kilku krótszych) poświęconego woskom YC, który miał pojawić się już dawno, ale ostatnia woskowa przesyłka chyba zaginęła w akcji, bo czekam na nią już tydzień. Oj chyba mam pecha do Poczty Polskiej, najpierw przesyłka dla Cat, teraz to ;/

Wracając do tematu, wczoraj dotarła do mnie przesyłka z naklejkami z ebay'a, więc dziś postanowiłam się z nimi pobawić. Jak na razie tylko w formie akcentu, ale na pewno skuszę się na całe paznokcie w tym motywie.


Lakier, którego użyłam to Golden Rose Mini nr 190. Na żywo jest odrobinę bardziej żarówiasty.


Same naklejki prezentują się tak:



Motyw jaki wybrałam to czerwone kwiaty (na moje oko maki) z zielonymi listkami na czarnym tle. Kojarzy mi się wielkimi chustami noszonymi przez moją babcię :)
Same naklejki są odrobinę bardziej problematyczne w nakładaniu niż te np. z Lovely, ale wystarczy odrobina cierpliwości i możemy osiągnąć zamierzony efekt. Naklejki są dość długie (na moją długość paznokci przecięłam jedną naklejkę na pół) oraz szerokie, więc nawet osoby w większą płytką paznokci powinny znaleźć rozmiar dla siebie.


Całość według mnie prezentuję się całkiem fajnie. Przepraszam za skórki, nie dość, że suche to jeszcze zalane lakierem... Chyba wyszłam z wprawy w malowaniu paznokci :)






A co Wy sądzicie o takich motywach? Lubicie w wersji akcentu, czy solo na paznokciach, a może wcale się Wam nie podoba?

sobota, 20 kwietnia 2013

Kolor-kameleon od Color Club

Plan jest prosty - nie kupować żadnych nowych lakierów, dopóki nie pokażę choć połowy z tych zalegających w szafce i czekających na recenzję (sztuk około 40).

Powód? Nie mam już miejsca w koszyczkach na nowości, a kolejny już się nie zmieści.

Rezultat? Od 2 miesięcy (prawie) nie kupiłam żadnej nowej buteleczki i mogę spokojnie rozwijać swoją nową manię - woski Yankee Candle. 



Dziś lakier, który na swój debiut czekał prawie rok (!). Mowa o buteleczce z zestawu lakierów Color Club z TK Maxx. Trzech jego braci pokazywałam TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. Dziś przyszła kolej na czwarty kolor. Określiłabym go mianem kameleona. Dlaczego? W buteleczce wydaje się być atramentowy, przy pierwszej warstwie na paznokciach zamienia się w fiolet, a przy drugiej sprytnie udaje czerń.


Buteleczka standardowo zawiera 15 ml lakieru. Pędzelek jest długi, dość cienki i prosto ścięty. Wygodnie się nim operuje. Ogromnym minusem (w wypadku chyba większości ciemnych kolorów) jest zmywanie go z zalanych skórek. Istna katorga! W dodatku nie do końca chce zejść, dlatego też musicie wybaczyć mi moje niebieskie skórki - naprawdę mocno próbowałam się go pozbyć :) Ale przy okazji moich niedociągnięć możecie zobaczyć jak zamienia się z czarnego, poprzez fiolet na atramentowy kolor.


Dane techniczne:
Pędzelek: Długi, cienki,prosto ścięty
Konsystencja: Typowa, bezproblemowa w nakładaniu
Krycie: dwie średniej grubości warstwy dla pełnego krycia.

Największy plus lakierów Color Club? Połysk! Paznokcie wyglądają bajecznie pokryte jednolitą taflą koloru. Moim osobistym plusem była cena - za zestaw 7 sztuk zapłaciłam 18zł (dorwałam ostatnią sztukę podczas wyprzedaży).











środa, 17 kwietnia 2013

Aksamit na pazurkach, czyli velvet manicure dla skner :)

Witam Was po raz dwusetny! 

Do Velvet Manicure od Ciate wzdychałam od dawna. Powodów do niekupienia było wiele: cena, dostępność, czy efekt po zetknięciu z wodą widziany na pazurkach Urban. Tyle kasy za coś co przetrwa do pierwszego kontaktu z wodą? To nie dla mnie. ALE, że efekt futerkowych paznokci bardzo mi się podobał, jakiś czas temu kliknęłam na ebay'u aksamit no-name za całe 5 zł (już w wysyłką!). Po miesiącu oczekiwana na paczkę, czas zabrać się za ozdabianie paznokci.

Czego użyłam?


  • Top coat , który niestety nie załapał się na zdjęcia.
  • Biały lakier bazowy - Wibo French Manicure nr 1 (naprawdę bardzo polubiłam się z tym lakierem)
  • Aksamit (ja wybrałam kolor biały, choć na aukcji dostępne były wszystkie kolory tęczy)
  • Miotełka do strzepywania nadmiaru aksamitu z paznokci
Jak wykonać?  

Nic prostszego. Na początek top coat, a później dwie warstwy lakieru bazowego (dwie warstwy dają lepsze krycie, przez co nie widać ewentualnych niedociągnięć i braku wprawy w rozprowadzaniu aksamitu).
 

Następnie nakładamy aksamit na mokry jeszcze lakier. Jest to ważne, ponieważ włókienka muszą dobrze się przyczepić. Ja nakładałam je od razu po nałożeniu drugiej warstwy lakieru.


Ja aksamit nakładałam palcem (ten firmowy ma dozownik, więc nie trzeba się męczyć i kombinować). Mimo mojego braku zdolności manualnych, szło mi szybko i obyło się bez większych problemów. Jedyne szkody odniósł palec :)


Na tym etapie paznokcie wyglądały następująco:



A teraz do akcji wkracza miotełka - strzepujemy nią nadmiar aksamitu...


I voila!











I kilka zbliżeń:




Z perspektywy kilku dni noszenia muszę powiedzieć, że przetrwały kilka dni noszenia, kontakt z wodą (po wyschnięciu wróciły do stanu wyjściowego). Jedynie z czasem włókienka aksamitu odrywały się/odpadały/wypadały/znikały w niewyjaśnionych okolicznościach odsłaniając lakier. Spowodowane jest to tym, że nie są przykryte żadnych topem.

Ja efektem jestem zachwycona i chyba kupię więcej kolorów aksamitu :)


A jak Wam się podoba? I co sądzicie o całej idei aksamitnych paznokci?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...